

Człowiek, które chce funkcjonować w relacjach w oparciu o wysoki poziom superego i zabezpieczyć się przed wchodzeniem w toksyczne dramy musi uświadomić sobie, że poprzez trójkąt dramatyczny realizuje swoje nieświadome potrzeby i pragnienia. Uświadomienie jest więc pierwszym ważnym krokiem do wyjścia na wyższy poziom. Uświadomienie te musi być odarte z jakichkolwiek złudzeń, gdyż nieświadome potrzeby kontroli, złudnego bezpieczeństwa, ucieszenia konfliktów wewnatrzpsychicznych, lęku przed bliskością, miłością realizowane w dramach, przynoszą realne cierpienie wszystkim uczestnikom dram i pogłębianie problemów emocjonalnych. Negatywne wzorce ulegają wzmocnieniu przez dramy, a problemy emocjonalne narastają i ogólnie funkcjonowanie społeczne się pogarsza. Brutalna prawda jest taka, że uczestnictwo w toksycznych dramach sprawia, że jesteś w gorszej sytuacji niż przed wejściem w toksyczną dramę.
Dlaczego ludzie wchodzą w toksyczne dramy?
Wchodzą w toksyczne dramy ponieważ to zaspokaja ich egotyczne, narcystyczne potrzeby. Życie wystawia oczywiście później rachunek za egotyczne, narcystyczne podejście do relacji, ale na początku tego nie widać. Ludzi używa się jak postaci w przedstawieniu, obsadzając w rolach i tak naprawdę uprzedmiatawia się ich, gdyż obojętnie czy to są relacje miłosne, przyjacielskie, koleżeńskie czy inne społeczne, nie ma w nich elementu troski, empatii, altruizmu i humanizmu w ogóle. Jest za to wykorzystanie i posługiwanie się do swoich celów. Takie relacje są budowane w oparciu o budowane fałszywe obrazy, wizje i iluzje oderwane od rzeczywistości. A jak wszyscy wiemy iluzje zwykle prędzej czy później rozbijają się w konfrontacji z rzeczywistością. Po zderzeniu z rzeczywistością ludzie widzą jakie koszty ponieśli przez budowanie iluzji i życie wizją oderwaną od rzeczywistości. Dramy nie są prawdziwe, są fałszywe, takie relacje funkcjonują przede wszystkim w wyobrażeniach, to jest oderwanie od rzeczywistości. Wyrzeczenie się rzeczywistości sprawia, że ludzie żyją nierzeczywistością.
Czy ratownicy i wybawiciele również żyją nierzeczywistością?
Tak zbawiciele również żyją nierzeczywistością. Jeżeli byliby ugruntowani w rzeczywistości, to po co mieliby ratować ludzi, którzy sami realnie nie podejmują kroków, aby wyjść na wyższy poziom relacji. Wybawiciel wchodzi w dramy z intencją ratowania, gdyż w ten sposób realizuje swoje egotyczne korzyści. Ratowanie zaspokaja potrzebę wielkości u wybawiciela i daje mu narcystyczny pokarm. Powierzchownie wydaje się, że chce rozwiązać problem, realnie pomóc i dokłada wszelkich starań aby osiągnąć efekt. Niestety to tylko fasada i podróbka eksperta. Prawdziwym celem, który ratownicy, samozwańczy coache, trenerzy i eksperci próbują zrealizować nie jest ocalenie ciebie. Oni nie chcą aby ci się udało, nie chcą żebyś wszedł/weszła na wyższy poziom. Oni potrzebują cię w statusie ofiary, abyś potwierdzał/a ich wielkość. Potrzebują tego pokarmu, aby wzrastało ich poczucie własnej wartości. Status ratownika, eksperta przynosi społeczne pochwały a nawet podziw. To daje satysfakcję, dumę, narcystyczne paliwo i radość. Ludzie uzależniają się od tego, tak jak narkoman uzależnia się od narkotyku. Podziw, szacunek, miłość ludzi w komentarzach na socialach to jest to, co Internetowi samozwańczy eksperci kochają. Oni nie są naprawdę empatyczni i nie próbują pomóc, jest wręcz odwrotnie na głębokim poziomie sabotują twoje próby wejścia na wyższy, nie toksyczny poziom relacji. Nie chcą twojego wyzwolenia od toksyczności, nie chcą twoich zdrowych, naturalnych relacji, więc uniemożliwiają ci zrealizowanie tego, czego chcesz.
Rozwój to dorastanie, dojrzewanie, a tacy toksyczni eksperci nie pomagają ci dorosnąć i dojrzeć. Nie pozwalają ci stanąć na własnych nogach, by poczuć ziemię pod stopami. Jak nadopiekuńcza mamusia ciągle gadają o tym, abyś uważał/a na siebie, bo możesz upaść i rozbijesz sobie kolanka. Dziecko, gdyby bało się poobijania kolanek nigdy nie nauczyłoby się chodzić. No ale ci toksyczni eksperci nie chcą abyś samodzielnie chodził/a więc trzymają ciebie w pozycji klęczącej przed nimi, ich guru.
Możesz dorosną i dojrzeć ale musisz wejść w kryzys i skonfrontować się z rzeczywistością taką jaką ona jest. Jest ból? W porządku przeżyj ten ból. To pomoże ci wzrosnąć. Przestać winić za twoje niepowodzenia zewnętrzne okoliczności i ludzi, weź odpowiedzialność za to, co ci się przydarza. Guru niczym ksiądz w kościele odpuszcza ci twoje grzechy, przez co robi ci się lepiej, jednocześnie pozbawia cię odpowiedzialności i sprawczości. To, co robią ci pseudoeksperci to wzmacniają wyuczoną bezradność. Relacja z takimi ekspertami przypomina współzależność, w której tracisz wewnatrzsterowność i jesteś sterowny/a z zewnątrz przez guru.
Przestań być zależną osobą od ludzi na zewnątrz, przypatrując się temu jak zachęcają cię do bycia w pozycji ofiary. Zobacz jak ratownik czyni z ciebie dziecko, stawiając siebie pozycji matki, rodzica. Jeżeli stajesz się dzieckiem, to stajesz się osobą bezradną, którą rodzic musi poprowadzić za rączkę.
Pora na konstruktywne porady, które pozwolą wyjść z bezradności i zależności.
Pierwszy krok to uświadomienie, co już sobie powiedzieliśmy wcześniej. Zobacz w jakiej roli jesteś, czy jesteś sprawcą, ofiarą czy ratownikiem. Być może jesteś w niższej pozycji i niczym dziecko potrzebujesz prowadzenia za rączkę przez rodzica, a może jest wręcz na odwrót i to ty matkujesz. Przyglądnij się roli, którą pełnisz to bardzo ważne, gdyż celem będzie utrzymywanie wysokiej pozycji partnerskiej w relacji.
W role wchodzimy automatycznie i nieświadomie, jeżeli nie rzucimy na grę, którą prowadzimy z innymi światła świadomości. Gra uruchamia się, gdy nie panujemy nad swoimi pierwotnymi atawizmami. W sytuacjach trudnych, stresujących, frustrujących pierwotne atawizmy włączają nam program przetrwania walcz lub uciekaj. Pod wpływem programów atawistycznych psychika wchodzi w role trójkąta dramatycznego i rozpoczyna grę. Twoim celem będzie nie dopuszczenie do tego, aby rozpoczęła się drama.
Na zewnątrz ciągle nasz straszą więc automatyczne programy cały czas są pobudzane, my odpowiedzialnie sami musimy powstrzymać uruchamiające się programy. Jak to się robi?
Na początku przyglądamy się swojemu monologowi wewnętrznemu. Zwykle będzie bardzo negatywny i oparty o program przetrwania walcz lub uciekaj. Gdy obserwujemy swój monolog wewnętrzny, zmieniamy go na konstruktywny i wyjaśniamy zachowanie innych z wysokiego poziomu. Opieramy się tutaj na zasadzie przyczyny i skutku. Gdy mamy już negatywny monolog wewnętrzny zmieniony na pozytywny, przyglądamy się co się dzieje z naszym ciałem. Pierwotne atawizmy na pewno wywołały jakieś emocje, które spowodowały napięcia ciała. Przyglądamy się gdzie są napięcia i redukujemy je i pozbywamy się za pomocą technik pracy z ciałem. Gdy opanowaliśmy już emocje, złapaliśmy kontrolę nad stresem, złością, agresją i lękiem odpowiadamy osobie, która zaprasza nas do dramy z wysokiego poziomu rozwoju utrzymując siebie i drugą osobę w relacji partnerskiej.
Taka praca nad sobą buduje wysoką samoocenę i szacunek do siebie, ponieważ potrafimy odpowiadać z wysokiego poziomu w trudnych, stresujących, konfliktowych sytuacjach, gdy szarpią nami pierwotne atawizmy. Dzięki temu nie działamy z lęku, ale z pozycji odwagi i zaufania do siebie. Brak szacunku do siebie sprawia, że w relacjach mamy niższą pozycję, dlatego tak ważne jest, by utrzymywać szacunek do siebie i zdrową samoocenę. Ogarnięcie niższych poziomów, które odpowiadają za przetrwanie i bezpieczeństwo, umożliwia budowanie relacji na wysokim poziomie i dopiero tutaj możemy dawać z serca i komunikować się bez przemocy.
Dlaczego warto stosować tę metodę wychodzenia ponad pierwotne atawizmy?
Jeżeli nie opanujesz pierwotnych atawizmów to będzie kierował tobą lęk, przez co nie nawiążesz głębokich relacji z innymi. Będziesz przyciągał/a podobnych do siebie, którzy również kierują się lękiem i relacja może stać się toksyczna. Wychodząc ponad pierwotne atawizmy nie będziemy wchodzić w dramy i zbudujemy głębokie relacje, które nie są powierzchowne jak te mające zaopiekować lęk i zaspokoić potrzeby ego.
Dlaczego jeszcze warto?
Wyjdziesz ze stanu ciągłego zagrożenia, nieprzyjemnego poczucia strachu. Na wysokim poziomie spokojnie możesz komunikować nawet swoje bolączki i słabości ponieważ masz siłę pokazać się naprawdę i masz siłę zaopiekować to, co brzydsze w tobie.
Podsumowanie
Pierwotne atawizmy odpowiadające za przetrwanie zawsze w ciebie uderzą i to jest w porządku. Trzeba to opanować i rozumieć co się dzieje. Gdy już opanujemy pierwotne atawizmy wejdziemy troszkę wyżej i tu będzie odpowiedzenie sobie na pytanie: czy na pewno jest bezpiecznie. Pytanie w kontekście relacji dotyczy tego, że jak już przekonamy się, że drugi człowiek to nie zwierze, które chce nas rozszarpać: to musimy odpowiedzieć na pytanie czy ten człowiek jest dla mnie bezpieczny. To już wyższy poziom i tutaj używamy swojego intelektu. W tym momencie nie jesteś zagrożony, ale należy upewnić się że nie mamy doczynienia z psychopatą, narcyzem, sadystą, tyranem. Robimy to z wysokiego poziomu podczas partnerskiej komunikacji. Jeżeli widzimy, że drugi człowiek nie jest uszkodzonym człowiekiem niszczącym innych, potrafi z serca dawać nam i innym, wówczas możemy wejść na wysoki poziom dawania z serca i partnerskiej relacji bez przemocy. Tutaj już trzeba odważnie wejść w relację. Jeżeli mimo, że mamy drugiego człowieka dającego z serca, a my nadal się boimy, to głębszy problem tkwi w nas i należy przepracować swój osobisty problem. Najważniejsze to przetrwać uderzenia pierwotnych atawizmów, które niosą wściekłość, agresję, a następnie wytrzymać różne gry społeczne w relacjach i trzymać się najwyższego poziomu komunikacji.
Ps. Warto przestać budować relacje płytko, które opierają się na strachu i zacząć budować głębokie relacje. To pozwoli nawiązywać relacje, w których ludzie widzą się naprawdę. Nie słuchamy już ratowników, którzy dają nam gotowe recepty, ale wsłuchujemy się w siebie. Nie dostosowujemy się do guru i jego wyznawców, decydujemy z kim, po co, i jak.
Wybór, chodzi o twój wybór z wysokiego poziomu. Pierwotne atawizmy i uwarunkowania społeczne piszą scenariusz, który musisz realizować pod przymusem.