
W Polsce mamy duży problem z przywództwem. Brakuje liderów z prawdziwego zdarzenia. Afera związana z reprezentacją Polski i premią 50 milionów z budżetu państwa dobitnie uwypukla ten problem. W sumie dobrze, że takie kwiatki wychodzą, bo widzimy gdzie boli, gdzie organizm gnije od środka. Afera premiowa w reprezentacji (nie będę jej tutaj opisywał, gdyż każdy może sobie wyguglać o co chodzi) pokazuje kryzys przywództwa w państwie.
Po pierwsze pokazuje, że premier nie jest prawdziwym liderem. Dlaczego? Rozdaje pieniądze z budżetu za wątpliwy sukces (wyjście z grupy), w sytuacji szalejącej inflacji, kryzysu gospodarczego, energetycznego, widma deflacji, zatrzymania rozwoju gospodarki. Oczywiście ważnym aspektem jest to również wątek moralny. Przez takie działania lider stojący na czele państwa pokazuje, że jest na niskim poziomie kultury (superego). Pragnie zarządzać ludźmi bazując na pierwotnych potrzebach. Stary model zarządzania poprzez dawanie „chleba i igrzysk”, nasi wygrywają z tymi innymi, „złymi”.
Po drugie lider prowadzący reprezentację (trener/selekcjoner) stanął w świetle jupiterów i okazało się, że król jest nagi. Co się więc dokładnie okazało? Ano to, że trener nie prowadzi zespołu rozwojowo, w oparciu o proces grupowy. Grupa nie pracowała w oparciu o najbardziej dojrzałą fazę – współpracy i współzależności, a była prawdopodobnie w fazie różnicowania. Trener nie wspierał więc grupy rozwojowo, a chciał wycisnął z grupy jedynie wynik (minimalny zakładany cel tą strategią osiągnął).
Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?
Sprzyjający trenerowi ludzie teraz zachodzą w głowę, dlaczego stracił pracę skoro osiągnął wyznaczone cele. Ludzie ci nie rozumieją procesu grupowego i rozwoju grupy. Cele zostały osiągnięte, ale nie poszedł za tym rozwój grupy. Grupa została niezbyt ładnie wyciśnięta w celu osiągnięcia zakładanego celu (piłkarze mieli grać brzydko, broniąc się, byle tylko wyjść z grupy). Cel wyjścia z grupy podkręcony był jeszcze wizją otrzymania od premiera obiecanej premii. Grupa nastawiona była więc na dwa cele, wyjście z grupy, obojętnie w jakim stylu oraz otrzymanie premii (50 milionów z budżetu). Grupa funkcjonowała więc nie w oparciu o rozwój, a w oparciu o zadanie do wykonania. Zadanie zostało wykonane, jednak grupa w tym kształcie się rozpadła.
Dlaczego grupa się rozpadła?
Grupa, której nie łączy więź grupowa, która nie jest prowadzona przez lidera, który wspiera jej rozwój musi się wypalić (zwykle grupa nastawiona na zadanie funkcjonuje 2 lata, a później zmienia się jej skład osobowy). Ta grupa nie wytrzymała nawet roku, gdyż rozbiła ją afera premiowa. Afera premiowa można powiedzieć była gwoździem do trumny dla tej grupy (w tym kształcie).
Koniec został przyspieszony przez brak prawdziwego liderowania i prowadzenia grupy rozwojowo. Okazało się, że lider prowadzący grupę jest takim rubasznym Januszem z przerośniętym ego. W Polsce mamy wielu takich Januszy, którzy nie są profesjonalnie przygotowani do prowadzenia zespołów, ale starają się nadrabiać „fajnością”, znajomościami ze znaczącymi ludźmi na górze i w mediach. Janusze w biznesie czy w innych rejonach działalności to tacy rubaszni wujkowie, których znamy z naszych spotkań rodzinnych. Janusze pokazują jacy to oni są „fajowi”, kogo to nie znają, czego to nie mogą załatwić, ile to nie zarabiają, albo czego to nie dokonali.
W Polsce mamy problem „Januszostwa”. Młodzi nie chcą Januszy w biznesie, sporcie i polityce, jednak Janusze przejawiający mentalność (ze słusznie minionej) epoki komunistycznej trzymają się rękami i nogami zdobytych pozycji. Robią wszystko, co mogą, by stare trwało i na ich miejsce nie pojawiło się nowe. Nie wahają się użyć nieetycznych metod, wszystko byle utrzymać swoje pozycje.
Janusze nie chcą pogodzić się z faktem, że społeczeństwo się rozwija. Polacy nie chcą Januszy u sterów. Janusze wywołują podobne zażenowanie jak rubaszni wujowie przy stole rodzinnym. Janusze z rozdętym, narcystycznym ego podpierają się statusem, bogactwem, pozycją, znajomościami by trwać mimo, że prądy się zmieniły i ich koniec jest nieuchronny. Janusze skończą tak jak kończy narcyz czyli totalną destrukcją własnego życia.
Ja osobiście jako trener pracujący w oparciu o procesy rozwojowe bardzo się cieszę, że Janusze zyskują coraz mniejszy poklask. Potrzeba profesjonalnych, merytorycznych liderów Polsce, a nie Januszy.