Umysł to potężny, precyzyjny komputer, który może stać się przyjacielem człowieka lub jego wrogiem. Człowiek powinien nad nim panować, gdyż on przez cały czas wywiera ogromny wpływ na cały organizm. Bardzo wielu ludzi wie, że umysł somatyzuje na ciało problemy emocjonalne co wywołuje choroby psychosomatyczne. Mając tę wiedzę możemy sobie przeanalizować strategię polskiego rządu radzenia sobie z kryzysem koronawirusa z ostatniego roku. Pamiętamy jak pojawiły się pierwsze zakażenia w Polsce zrządzający zareagowali panicznie i zamknęli absolutnie wszystko nawet lasy. Pamiętam, że byłem zbulwersowany szczególnie zamknięciem lasów. Dlaczego? W lasach mamy najczystsze powietrze, którym możemy pooddychać, zredukować stres, napięcie, wesprzeć nasz system odpornościowy. Lekarz Zach Bush bardzo ciekawie, w swoich wywiadach mówi o tym, że zakażanie wirusami jest większe z powodu zanieszczyszczonego powietrza. Jak twierdzi wirusy podróżują wraz z zanieczyszczonym powietrzem. Logicznie można więc wywieść wniosek, że będąc w lesie jesteśmy o wiele bardziej bezpieczni niż w mieście, w którym jest zanieczyszczone powietrze.
Druga sprawa to kontakt z naturą który sprzyja redukowaniu stresu, lęku, uziemianiu, a przez to pozbywaniu się projekcji, paranoicznych myśli. No ale lasy zostały zamknięte i nakazano siedzieć w domu w myśl hasła „zostań w domu”, ja bym jeszcze dodał „i produkuj w umyśle projekcje”. Przekaz na początku był taki, że trzeba się schować w domu, gdyż panuje śmiercionośny wirus, przed którym trzeba uciekać. Zarządzający potężnie wystraszyli społeczeństwo i później musieli dwoić się i troić by przekonać ludzi, że wirus jest już w odwrocie i można iść na wybory. Do tego użyta została potężna propaganda mediów, najpierw do wystraszenia, a później do chwilowego odmrożenia społeczeństwa. Ludzie szli jednak do wyborów z duszą na ramieniu. Zajmując się rozwojem człowieka uważam, takie podejście do społeczeństwa jest uwłaczające. To jest traktowanie obywatela jak bezrozumnego dziecka, któremu daje się karę i nakazuje się siedzieć w domu, później luzuje się szlaban, by pózniej znów wprowadzić kolejny szlaban. Takie działanie jest demoralizujące i zabijające ducha. To dlatego od początku krytykowałem tą strategię i uważałem, że jest to prowadzenie ludzi w ślepą uliczkę. Dobrą alternatywą byłoby edukowanie ludzi w mediach odnośnie zagrożeń, podawanie rozwiązań prozdrowotnych, zachęcanie do dbania o odporność organizmu. To byłoby budowanie odpowiedzialności ludzi za siebie, traktowanie ich jak zaradnych dorosłych. No ale mieliśmy coś odwrotnego zarządzajacy postawił siebie w roli rodzica, a obywateli w roli dziecka, które niepilnowane samo zrobi sobie krzywdę.
Po roku bez satysfakcji, ze smutkiem mogę powiedzieć; „A nie mówiłem”. Od początku pandemii kryzysu związanego z koronawirusem mówiłem o potrzebie wzmacniania odporności i witalności organizmu, potrzebie pozbywania się stresu i lęku. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że w mediach przez rok tych informacji nie uraczyliśmy. Od roku na ludzi rzucany jest strach tworząc atmosferę psychozy. Rzeczywistość w umyśle człowieka a rzeczywistość na zewnątrz zaczynają się rozjeżdżać. Mówiliśmy na początku o umyśle, który poprzez autosugestię może człowieka przekonać do pewnych rzeczy, także do choroby. Jeżeli w umyśle będziemy utrzymywać pewien cel, to umysł będzie nas starał się do niego prowadzić. Jeżeli w umyśle przez rok utrzymujemy myśli o groźnej chorobie to on będzie starał się doprowadzić nas do tej choroby. Nie dziwi wiec fakt, że po roku mamy najpoważniejszy kryzys związany z koronawirusem, a do tego gospodarka została zarżnięta, galopuje inflacja, a zarządzający stracili autorytet. Strategia zarządzających okazała się jakże piękną katastrofą. Niestety to społeczeństwo będzie musiało zapłacić za te błędy, niektórzy życiem. Zarządzający od roku pobudzali w ludziach autosugestię – „koronawirus jest strasznie niebezpieczny, muszę na siebie uważać, niebezpieczeństwo czai się na każdym kroku”.
System odpornościowy człowieka może sobie poradzić z zagrożeniem tylko w krótkim okresie czasu. Organizm nie może utrzymywać trybu walcz lub uciekaj przez cały rok. Jeżeli tak się zadziewa kończy się to załamaniem, zmniejszeniem odporności i autosugestia zamienia się w samospełniającą się przepowiednię. Tak się obawiałem koronawirusa, cały czas przed nim uciekałem i się zabezpieczałem a w końcu i tak zachorowałem. Ludzie osłabieni ciągłym lękiem i stresem przestają być wewnątrzstresowni, zaczynają ratunku wypatrywać z zewnątrz od autorytetu stając się zewnątrzsterownymi. To jest bardzo proste skoro nie pracowałeś nad wzmacnianiem swojej odporności, ona się osłabiła, stałeś się podatny na chorobę i to że zachorowałeś uwiarygodniło autosugestię podawaną przez media. Jednak twoja sugestia mogła być zupełnie inna – „Poprzez redukowanie lęku i stresu i odpowiednie wzmacnianie organizmu zwiększę swoją odporność, dzięki czemu będę zdrowy”. Poprzez wzmacnianie mikrobiomu, redukowanie szybko lęku i stresu, wyprowadzaniu organizmu z trybu walcz lub uciekaj, wzmacniałeś witalność organizmu, odporność znajdowała się na optymalnym poziomie i dzięki temu przez ostatni rok nie zachorowałeś. Praca nad wzmacnianiem swojego organizmu zbudowała w tobie poczucie wartości i zaufania do siebie. Stałeś się jeszcze bardzie wewnątrzsterowny, przyjmujący coraz więcej odpowiedzialności za siebie i swoje zdrowie.
Zewnątrzsterowny wątpi w siebie, identyfikuje się z otoczeniem i czeka na pomoc z zewnątrz. Na ten moment społeczeństwo popadło w zbiorową psychozę, bo czym są bardziej zewnątrzsterowni tym większe mają problemy, tym więcej osób choruje, więc to efekt samonakręcającej się machiny. Mentalnie wielu ludzi znajduje się w stanie wizualizowania i przyciągania do siebie koronawirusa. Nie może więc dziwić, że ci ludzie w końcu chorują. Zewnątrzsterowność społeczeństwa daje zarządzającym potężną kontrolę nad ludźmi, którymi łatwo manipulować. Pojawia się jednak poważny problem, gdyż nakręcenie psychozy strachu niesie za sobą konsekwencję wejścia społeczeństwa na drogę autodestrukcji. Społeczeństwo samo siebie może zniszczyć. Przez rok autosugestia była wprowadzana tyle razy, że niektórym trudno zatrzymać się, zastanowić i zaprzestać destrukcji samego siebie. Zewnątrzsterowny człowiek jest przekonany, że autorytet ma rację i nie potrafi stestować rzeczywistości. Każde słowo autorytetu brane jest za prawdę, nawet jeżeli jest pozbawione logiki. Zanim zacznie chorować ciało musi zachorować umysł. Gdy umysł przestaje wspierać ciało, a staje się jego wrogiem choroba staje się tylko kwestią czasu.
Niektórzy twierdzą, że pandemii nie ma i zgadzam się, że niektórych ludzi ten problem może nie dotyczyć. Jeżeli pracujesz nad sobą, twoja odporność jest doskonała, mikrobom zadbany, mieszkasz poza dużymi skupiskami ludzkimi to rzeczywiście dla ciebie problemu nie ma. Dla większości problem jednak jest ponieważ nie dbają o odporność organizmu, są w ciągłym lęku i stresie, mieszkają w zanieczyszczonych, sprzyjających przenoszeniu wirusa miastach. Nawet jak mieszkasz poza miastem na łonie natury to jak przyjedziesz do miasta to poczujesz ten wszechobecny strach. Ci z miasta mogą odczuć zmianę, gdy na przykład z miasta pojadą sobie do lasu, co zresztą teraz powinni robić jak najczęściej. Nawet jak jesteś super zadbany to jak przyjedziesz do miasta to jesteś narażony i trzeba być tego świadomym. Nie wiesz czy będziesz na tyle odporny, by przebywając mentalnie w atmosferze strachu nie ulec. Ja czuję się mocny, ale nie jest dla mnie żadną ujmą w sklepie założyć tą maskę. Oczywiście jak biegam to nie zakładam maski, bo przecież nie będę wdychał dwutlenku węgla. Wszystko należy robić z głową i dla dobra swojego organizmu. Z mojej perspektywy to z czym mamy doczynienia to pandamia strachu, która obniża ludziom odporność dzięki czemu wirusy mogą spowodować chorobę. Źródłem problemu jest mentalność, ludzie najpierw zarażają się lękiem, strachem, a choroba jest na końcu konsekwencją przegranej walki mentalnej.