W poprzedniej części Integralność osobowości – szansa na 100 lat życia pisałem o pewnych pułapkach przywództwa opartego na ego. Podobną pułapką jest szkolenie liderów na przykładzie wypraw wysokogórskich. Należy tutaj zrozumieć, iż ludzie podejmujący się takich wyzwań lubią ekstremalne doznania. Można powiedzieć, że potrzebują więcej bodźców niż przeciętny Kowalski by poczuć życie. Nie możemy więc przykładów z sukcesów zdobywania gór przenosić do zwykłego życia. Większość ludzi zajmujących się wspinaczką wysokogórską to zawodowcy trenujący swoje ciało do takich ekstremalnych wysiłków. Mimo, iż ci ludzie są tak bardzo wytrenowani zbliżają się tak bardzo do granicy śmierci, że wielu z nich ginie. Tak było w zimowym ataku z tego roku na k2.
Nepalczycy zdobyli szczyt, ale w ciągu trzech tygodni na zboczach k2 zginęło pięciu himalaistów. Opowiadała o tym była reprezentantka naszego kraju w biegu na 400 metrów Magdalena Gorzkowska. Ona wycofała się z ataku na szczyt, gdyż odmroziła sobie stopy i ledwo odratowano jej duży palec. Wspinaczka wysokogórska to ekstremalny sport i nie możemy odnosić przykładów z radzenia sobie z trudnościami na wyprawach do życia codziennego. Ludzie trudniący się tym zajęciem mają zwiększony poziom odczuwania bólu i dyskomfortu, ich ciała są wytrenowanymi doskonałymi narzędziami do wspinania. Wielu tym zajęciem trudni się po zakończeniu profesjonalnej kariery sportowej w innej dziedzinie sportu tak jak Gorzkowska. Ludzie ci potrzebują tak mocnych bodźców by poczuć życie, że często zbliżają się do granicy śmierci i ją przekraczają.
Niektórzy nie rozumieją, że ci którzy nie uprawiają zawodowo sportu mają całkowicie inne odczuwanie bólu i dyskomfortu. Zawodowi sportowcy często kochają ból, żyją z nim na co dzień i jak sami mówią czują, że żyją jak boli. Zwykły człowiek nie jest w stanie znieść takiego bólu. Z ciała człowieka można zrobić narzędzie, które dokona rzeczy wielkich, jednak zawsze odbywa się to za jakąś cenę. Ceną za zwiększenie progu bólu jest zmniejszenie czucia na powierzchni ciała i wrażliwości. Ciało jako narzędzie jest używane przez ego, które przystosowuje je do znoszenia ekstremalnych warunków, jednocześnie zmniejszając możliwość płynięcia przez nie przyjemności i miłości. Niestety zła wiadomość jest taka, że takie osoby staja się mniej kochające. Niestety coś za coś. Nie możesz być super twardym i wrażliwym jednocześnie. Dawanie przykładów z wypraw wysokogórskich do wykorzystania w życiu codziennym, jest jak rozpisanie treningu zawodowca amatorowi.
Pamiętam jak rekreacyjne trenowałem sztuki walki. Sparing z trenerem, który był jak wytrenowany zawodowiec, ze zmniejszonym progiem bólu, było dla mnie jak spotkanie z czołgiem i kończyło się albo KO albo kontuzją. Miałem więc do wyboru albo się utwardzać, zwiększając próg odczuwania bólu i zmniejszać swoją wrażliwość i czucie powierzchniowe ciała, albo zachować swobodny przepływ przyjemności i zrezygnować z bólu. Wybrałem to drugie ponieważ wrażliwość jest mi potrzeba do pracy zawodowej, a zwiększony poziom bólu do niczego nie jest mi potrzebny, gdyż nie jestem zawodowym zawodnikiem. Ludzie się dziwią jak ci zawodnicy walczący w klatkach wytrzymują taki ból? Oni są wytrenowani, mają podniesiony poziom odczuwania bólu, lubią ból. Jest tam oczywiście dużo sadyzmu i masochizmu jak sam nasz mistrz UFC Jan Błachowicz mówi, że on lubi dostać, lubi poczuć smak swojej krwi w ustach. Ze swojego ciała możesz uczynić sprawne narzędzie do wspinaczki czy walki, jednak zawsze odbywa się to jakimś kosztem. Ten koszt to zmniejszenie lub całkowite zlikwidowanie czucia powierzchniowego w ciele, wrażliwości, przepływu przyjemności i miłości. Władanie ciałem z pozycji ego i odcięcie od serca. Takie traktowanie ciała nie sprzyja budowaniu zbalansowanego życia w trzech sferach miłosnej, zawodowej i osobistej.
Gdy ciało staje się narzędziem wykorzystywanym przez ego, nie ma współpracy ego z sercem. Człowiek utwardzony, mający większą tolerancję na ból może więcej znieść, jednocześnie mniej przyjemności i miłości odczuwa w życiu. Przyjemność sprawia mu odczuwanie bólu i zbliżanie się w działaniach do krawędzi, za którą jest utrata zdrowia, kontuzje a nawet śmierć. Biorąc więc przykłady z pokonywania trudności w czasie wypraw wysokogórskich jako wzorce postępowania do rozwiązywania problemów w sferze zawodowej wzmacniamy swoje ego i odłączamy się od swego serca. Władzę nad naszymi poczynaniami przejmuje ego czyniąc nasze ciało narzędziem do pracy.