Wiele osób prowadzących zespoły zastanawia się czy być dyrektywnym czy bardziej zaufać procesowi grupowemu. Proces grupowy zachodzi tak czy inaczej tu raczej chodzi o wyczucie potrzeb grupy odnośnie fazy, w której się znajduje. Każda grupa jest inna, w innym, swoim tempie przechodzi przez poszczególne fazy procesu grupowego. Tutaj ważna jest uważność prowadzącego i wyczucie tego, co jest w grupie. Bycie krok za grupą oznacza zaopiekowanie potrzeb grupy, jednocześnie oznacza rozwojową frustrację grupy, by dojrzewała ona do kolejnej fazy procesu grupowego.
Lider będący krok za grupą prowadzi ją rozwojowo, frustruje, jednak nigdy z nią nie walczy. Sekret prowadzenia grup polega na tym, że jeżeli ludzie będą mieli zaopiekowane głębokie potrzeby czasami nawet nieuświadomione, zniknie wewnątrzpsychiczna potrzeba walki z prowadzącym. W taki oto sposób rozwojowo i konstruktywnie zostanie rozwiązany problem z autorytetem. My w Polsce szczególnie potrzebujemy głębokiego zaopiekowania naszych indywidualnych potrzeb, interesów i motywacji. Motywacja i mentoring prosto z USA w wielu przypadkach jest dla nas zbyt dyrektywny i obciążający. Nasze korzenie sięgają głęboko w starożytność i lubimy być wspierani przez inspirującego mistrza.
Pchanie grupy dyrektywnie do przodu, gdy ona nie jest gotowa na kolejny krok powoduje wyciągnięcie na powierzchnię wewnątrzpsychicznych problemów – lęków, blokad, projekcji, oporu, form ucieczkowych itede itepe, do wyboru do koloru. Grupa taka nadaje się wówczas do terapii a nie do rozwoju. W tym szczególnym czasie, gdy grupy zaczynają być odmrażane z wtórnej zależności prowadzący muszą być szczególnie uważni i być krok za. Do biur/do miejsc pracy/do miejsc nauki ludzie będą wracali będąc indywidualnie w różnych fazach. Będą tacy, którzy indywidualnie wyszli z lęku i czas letni spędzili odpoczywając, regenerując siły korzystając z pięknej pogody. Ale będą również tacy, którzy w tym roku odpuścili sobie urlopy, wakacje, wyjazdy i będąc w ogromnym lęku chronili się przed koronawirusem w swoim domu. Przez koronawirusa wielu dotknęły problemy w sferze miłosnej i osobistej. Problemy w relacjach, związkach, cofnięcie się w rozwoju osobistym to wszystko problemy, z którymi ludzie pojawią przy wyjściu z trybu online i powrotu do offline. To wylogowywanie do życia z online nie będzie bezbolesne. To czas dla liderów, którzy znają proces grupowy i potrafią wyciągnąć grupę z wtórnej zależności oraz budować ponownie współpracę.
Bycie krok za grupą pozwoli widzieć problemy i konflikty, które na pewno pojawią się gdy grupa zacznie wychodzić z fazy wtórnej zależności i wchodzić w fazę różnicowania. Widzimy w społeczeństwie podział na ludzi, którzy są pod ogromnym wpływem lęku i na tych, którzy radzą sobie z lękiem i działają optymalnie w tym trudnym czasie. Osoby, które lepiej sobie radzą mogą zaatakować te osoby w grupie, które są zalęknione i wycofane. Tutaj kluczowa rola świadomego lidera, by widział te problemy i potrafił je rozwiązać. Lider musi będąc krok za obserwować, analizować i gdy zajdzie taka potrzeba chronić osoby wycofane, które przyjmują role outsiderów czy kozłów ofiarnych.
Musimy to sobie powiedzieć otwarcie – praca przy odmrażaniu grup, to praca trudniejsza, wymagająca więcej uważności i czujności niż praca z grupą przez lockdownem spowodowanym koronawirusem. Kluczowe jest więc nabycie odpowiednich kompetencji do prowadzenia grup, bo optymizm i pozytywne nastawienie nie zastąpią umiejętności i nie wyciągną grup z wtórnej zależności.