Czas kryzysu pandemii koronawirusa pokazał problemy sektora edukacji. Już w lutym zupełnie nie widząc, że pojawi się koronawirus pisałem, że potrzebujemy syntezować umiejętności związane z emocjami i umiejętności związane z analitycznym myśleniem. Syntezowanie oznacza pozbycie się warunkowania na lewo lub prawopółkulnych. Kryzys pokazał ten problem, który zauważałem już wcześniej. Ludzie są uwarunkowani na jeden typ działania i mają duży problem, gdy sytuacja wymaga przestawienia się na działanie wymagające innych umiejętności.
Za przykład może służyć tryb pracy Home Office – taki tryb pracy wymaga pewnych umiejętności analitycznych, biegłości w obsługiwaniu technologii, odpowiedniej prezentacji przed kamerą, umiejętności pracy głosem przez mikrofon. Nauczyciele zostali rzuceni na głęboką wodę bez koła ratunkowego i często bez asekuracji ratownika, który mógłby podać pomocną dłoń, gdy się tonie. Rząd po raz kolejny wprowadził na rympał rozwiązania bez odpowiedniego przeszkolenia technicznego i przygotowania psychologicznego do tego typu pracy. Takie wprowadzane na rympał rozwiązania mogą się zakończyć większą lub mniejszą katastrofą. Obrazem tej katastrofy są panie prowadzące zajęcia w TVP. Wyrządzono tym paniom ogromną krzywdę wystawiając je przed kamerę nieprzygotowane do wystapień publicznych. Przykre to ale takie nieprzemyślane działania niszczą prestiż zawodu nauczyciela, bo wszyscy to obserwujemy.
Konstatacja jest taka, że liderzy – dyrektorzy zostali sami na placu boju i nie za bardzo mogą liczyć na wsparcie góry. Natychmiast trzeba wesprzeć nauczycieli poprzez programy szkoleniowe i treningowe w nowych działaniach. Nauczyciele muszą nauczyć się syntezować umiejętności związane z emocjami z umiejętnościami analitycznymi. Dotychczasowe funkcjonowanie wspierało umiejętności związane z emocjami, więc analityczne w tej chwili są uśpione. Nauczyciele potrzebują konkretnych treningów psychologicznych, w których nauczą się brać odpowiedzialność za swoje działania w nowych warunkach, nawet w sytuacji, gdy nie mogą liczyć na wsparcie z góry. Nauczyciele są liderami dla uczniów i bez względu na to, czy góra ich wspiera czy podkłada im nogę prowadzą młodych ludzi i nie mogą pozwolić, że będą szli na dno z młodymi. Wielka tutaj rola liderów – dyrektorów by wesprzeć nauczycieli, gdy w pracy zdalnej brakuje technologii, umiejętności i obycia z technologią. Nauczyciele muszą zrozumieć, że w pracy z dziećmi nie mogą zdalnie pracować tak jak pracuje się w firmach. W firmie można delegować zadania, spotkać się na mityngu, poraportować i dać sobie zwrotki. Dzieci wymagają prowadzenia w ciągłym mentorigu, więc zadanie pracy domowej i liczenie, że dziecko przeczyta książkę i odrobi pracę domową jest myśleniem życzeniowym. Oczywiście dzieci nie będą pracowały nad zleconą pracą w domu i cały wysiłek spada na rodzica. I w tym momencie zadziewa się bardzo niekorzystna dla nauczyciela rzecz to rodzic staje się mentorem prowadzącym dziecko. Nauczyciel przestaje być liderem prowadzącym dziecko i wspierającym rodziców.
Nauczyciele, którzy teraz tak bardzo się cieszą, że teraz mają taki luz bo zadadzą pracę domową, rodzice w domu uczą, a oni tylko sprawdzają powinni poważnie zastanowić się do czego to może doprowadzić. Jeżeli nauczanie i mentoring przejmą rodzice, nauczyciele przestaną być liderami i mentorami a staną się edukatorami. Widzimy wszyscy jak wchodzi technologia i jakich zmian dokonuje. Jeżeli taki system sprawdziłby się w przyszłości nauczyciela edukatora może zastąpić sztuczna inteligencja, a w bliskiej przyszłości nagranie odtwarzane na komputerze, a mentoring i liderowanie przejdzie na stałe na barki rodziców. Nauczyciele, którzy teraz cieszą się z obecnego systemu sami przyczyniają się do wprowadzenia takiego systemu nauki w przyszłości i pozbawienia się pracy. Kreują sobie przyszłość, której zapewne nie chcą, ale brakuje im świadomości, do czego takie działania mogą doprowadzić. Rozumiem, że spowodowane jest to krótkowzrocznym myśleniem, bo cieszy, że ma się większy luz i jest więcej wolnego. Jednak zgodzisz się ze mną, że jest to krótkowzroczne i infantylne myślenie, bo teraz daje się dowód społeczeństwu, że nauczyciele wcale nie są potrzebni. To właśnie teraz w tym czasie kryzysu rodzice powinni się przekonywać jak bardzo brakuje im i dzieciom liderów i mentorów ze szkół. Teraz powinni odczuć ten brak. Teraz jest czas weryfikacji. Najlepszy czas by zbudować silną markę eksperta, profesjonalisty, lidera, mentora.