Od dobrych kilku miesięcy piszę z uporem maniaka o potrzebie wprowadzenia balansu pomiędzy trzema sferami: zawodową (kariera, pieniądze), miłosną (rodzina, relacje) oraz osobistą (rozwój wewnętrzny, ciało, zdrowie – psyche i soma). Czułem podskórnie, że ten temat jest najważniejszy i pilnie trzeba się nim zająć. Nie przypuszczałem, że w ludzkość walnie niczym bomba atomowa jakiś wirus chwiejąc całym konsumpcyjnym światem. Co prawda można było się spodziewać prędzej czy później destrukcji tego świata. Ten świat jest narcystyczny, oparty na budowaniu obrazu, często fikcyjnego i nie ma w nim za wiele miejsca na prawdziwe bycie w żadnej ze sfer życia człowieka. Jako, że w skrypcie narcystycznym zawsze wpisana jest destrukcja więc na końcu narcyz zalicza upadek, bez względu na to jak bardzo wcześniej świecił. Wiadomo, że jest to światło fałszywe, jednak w tym narcystycznym świecie wielu ludzi podąża za fikcyjnym światłem, a później są wielce zszokowani, że ich ulubiony gwiazdor okazał się ćpunem, alkoholikiem lub psychopatą.
Mamy teraz specyficzny czas w związku z tym wirusem i co ciekawe ucichły głosy z show biznesu, nagle influenserzy z insta czy fb jakoś nie mają nic ciekawego do powiedzenia, nie są w stanie wnieść żadnej wartości do życia ludzi. Ich świat zalicza spektakularny upadek zgodny z zapisem destrukcji w skrypcie narcystycznym. To jest dobra wiadomość związana z tym wirusem i miejmy nadzieję, że ludzie przestaną słuchać narcystycznych czy histrionicznych osób ( w następnym poście coś skrobnę o osobowościach histrionocznych) i zaczną szukać mentorów, którzy wnoszą prawdziwą wartość i wynoszą ich życie na wyższy level.
Bo dokąd doprowadziły ludzi rady tych wszystkich gwiazd świecących fałszywym blaskiem?
Do braku balansu w życiu. W sferze zawodowej do pracy po pracy i kręcenia się jak ten chomik w kołowrotku, bez zadbania o swoje ciało, zdrowie, relaks a często nawet bez zadbania o bliskość drugiej osoby. Wszystko jednorazowe, także relacje romanse niezobowiązujące i krótkie jak kawa pita w drodze do pracy a po do śmietnika zapomnienia. Mechaniczne życie było w modzie. Ludziom wydawało się, że na wszystko jest czas tymczasem życie ludzkie jest dość kruche, przez ziemie przetoczy się kataklizm, epidemia, wojna i dla człowieka będzie game over gry w życie. To dobry czas na zastanowienie się nad sobą, na przeanalizowanie wszystkich trzech sfer życia. Warto zadać sobie kilka pytań: „Czy robię to, co lubię?”, „Czy wkładam w moją pracę serce”, „Czy mam czas na relaks i zadbanie o moje ciało?”, „Czy jest obok mnie ukochana osoba?”, „Czy naprawdę kocham osobę, z która jestem?”, „Czy moja osobowość w pełni manifestuje się w tym świecie”, „Co mogę zrobić by być bardziej sobą?”
Nawet jeżeli w tych odpowiedziach padnie wiele „Nie” to nie ma co wpadać w rozpacz. Tu nie chodzi o dołowanie się tylko o ruszenie ze swoim życiem do przodu. A w tym może pomóc wiedza.
Należy wiedzieć, że chcąc wynieść swoje życie na wyższy poziom we wszystkich trzech sferach w pełnym balansie należy pozbyć się potrzeby kompensacji i pozbyć się problemów z nieświadomości, które być może do tej pory pozostawały w cieniu. Należy zrozumieć, że charakter człowieka tworzył się w wieku wczesnodziecięcym w relacji z osobami najbliższymi (mama, tata) przy pełnym udziale serca.
I teraz zobacz, przy tworzeniu charakteru wielką rolę odegrał wpływ osób najbliższych – rodziców na twoje serce, a teraz w życiu dorosłym chcesz pracować nad trzema sferami zupełnie pomijając serce. Wiesz dlaczego chcesz tak to robić? Chcesz pominąć serce, gdyż tam są rany, traumy, mechanizmy obronne. Trzeba zrozumieć, że bez zajęcia się problemem własnego serca bardzo trudno będzie zbalansować sfery swojego życia, gdyż poprzez jedną sferę będziemy chcieli kompensować problemy drugiej. Serce brało udział przy tworzeniu się charakteru, dlatego nie można go pominąć przy pracy nad każdą sfera życia. Serce tak naprawdę jest kluczem, jest odpowiedzią, której być może długo szukaliśmy. Serce musimy uwolnić do działania zdjąć bloki z ciała, przepracować mechanizmy obronne i traumy by serce mogło brać udział w tworzeniu lepszego życia.
Przez wiele lat mój umysł kłócił się z moim sercem. I chociaż dostawałem namacalne dowody na to, że kierując się swoim ego rujnuje relacje miłosne, zaprzepaszczam szanse na wielki sukces w życiu zawodowym oraz nie mogę zamanifestować w pełni siebie w tym świecie trwałem uparcie przy ego. Byłem bardzo uparty w niszczeniu swojego życia. Uwierzyłem w kulturę narcystyczną i w oparciu o nią chciałem budować swoje życie. Jak można się domyślać nic dobrego z tego nie wynikało. Prawdziwe nawet duże sukcesy osiągałem tylko wtedy, gdy wkładałem w coś swoje serce. Sekret polega na tym, by się troszczyć, by dbać, by wkładać serce w to na czym ci zależy. Podejście, które kiedyś prezentowałem „Mam to w d….” wcale się nie sprawdzało. Wielkie szanse, wspaniałe możliwości się zamykały i odchodziły. I bardzo często nie było drugiej szansy a ja zostawałem z niczym, no może nie z niczym tylko ze swoim napompowanym ego przekonanym, że moje możliwości są nieskończone. A to nieprawda, jeżeli nie skorzystasz z pewnym możliwości, nie włożysz serca, troski, nie postarasz się to nie zyskasz tego, na czym zależy twojemu sercu. Ego wygra, serce przegra. Można zgrywać luzaka i udawać, że cię nic nie rusza, jednak prędzej czy później rzeczywistość zweryfikuje twoje podejście do życia.
Otwarcie serce i wkładanie serca w sfery życia wymaga odwagi. Ja od dłuższego czasu trzymam się tego i troszczę się o wszystkie sfery życia. Oczywiście nie zawsze odniesie się sukces, jednak zawsze się jest prawdziwym i żyje się w zgodzie ze sobą. Zależy mi na budowaniu sfer życiu w oparciu o serce. Nie interesuje mnie fałszywy blask fałszywego narcystycznego Ja. Dałem jakiś czas sterować mojemu ego i do niczego dobrego mnie to nie doprowadziło, raczej pozamykało mi wiele wspaniałych dróg i okazji. Czy praca nad uwolnieniem serca boli? Bardzo boli. Czy trudno odsunąć ego na drugi plan i zaprzęgnąć je do pracy na rzecz serca? Bardzo trudno. Czy warto? Jasne, że warto. Zobacz jak na naszych oczach wali się dotychczasowy świat. Jak upadają zadufani w sobie sztuczni ludzie, którzy świecili fałszywych blaskiem narcystycznego świata. W tym świecie możesz żyć tak jak chcesz. Życie zależy to od tego, co wybierasz. Możesz żyć bez serca mechanistycznie, ale tutaj musisz uważać bardzo na siebie, bo nie żyjesz w równowadze. Równowagę możesz zbudować tylko opierając ją o serce. Żyjąc mechanistycznie możesz poważnie obawiać się, że wirus przeniesie cię na tamten świat, a jak nie wirus to walnie cię zawał, albo rak albo coś jeszcze innego. W mediach o tym nie mówią, ponieważ one są zanurzone w narcystyczny świat, więc jak mają wiedzieć takie rzeczy. Prawda jest taka, że jak nie żyjesz w balansie to twój organizm jest tak słaby, że wszystko może cię wykończyć. Zauważ, że osoby, które umierają na koronawirusa zwykle miały jakieś inne schorzenia, ich odporność nie była najlepsza a ten koronawirus był przysłowiowym gwoździem do trumny.
Żyjąc w balansie opartym o serce nie musisz się tak obawiać, gdyż twój organizm działa optymalnie, wspiera układ odpornościowy i zabezpiecza cię przez zbyt szybkim zejściem z tego świata.