W obecnej sytuacji zagrożenia koronawirusem możemy zauważyć, że ludzie zaczynają panikować.
Co to nam pokazuje?
No na pewno pokazuje strach, lęk i niepewność ludzi. Ludzie nie czują, że ich system odpornościowy poradzi sobie z tym wirusem. Ludzie są tak bardzo w swoich umysłach, że nie czują swojego ciała, organizmu, nie ufają mu i nie wierzą w niego. Tymczasem nauka już potwierdziła, że posiadamy bardzo głęboki związek z ciałem. Myśli, uczucia, emocje, wierzenia wyzwalają chemię w naszych sercach i mózgach.
Alexander Lowen w książce „Miłość, seks i serce” pokazywał jak wielkie znaczenie w powstawaniu choroby wieńcowej mają uczucia. Przy współpracy z kardiologiem Stephenem Sinatrą Lowen odnalazł ogniwo łączące pełne stresu i napięcia życie z chorobą wieńcową. Książka ta pokazuje, że idąc przez życie z nieuświadomionym problemem niedostatku miłości i poczucia wartości jesteśmy narażeni na zawał serca. Książka ta pokazuje również jak zejść z tej destrukcyjnej drogi dla naszego zdrowia i życia.
Najnowsze badania pokazują, że to w jakim stanie znajduje się nasze serce nie tylko wpływa na predyspozycje do zawału serca, ale wpływa na całą odporność organizmu. Jeżeli układ nerwowy otrzymuje z serca informacje o strachu, lęku, zagrożeniu, niepokoju i tak dalej to cały organizm jest wprowadzony w stan stresu przygotowując się do walki lub ucieczki. Bezpieczne dla zdrowia człowieka jest przebywanie w stanie stresu – do walki tylko w krótkim czasie. Szybko powinniśmy uporać się ze stanem zagrożenia, aby on zniknął i stan alarmowy do walki został w organizmie odwołany. Gdy tak się dzieje stres – do walki znika układ nerwowy się uspokaja a przyjmując informacje o bezpieczeństwie organizm pracuje na rzecz zwiększania odporności organizmu. Jeżeli stan zagrożenia stres – do walki się przedłuża organizm nie może pracować nad zwiększaniem odporności, ona się pogarsza i zwiększa się ryzyko, że człowiek z obniżoną odpornością zapadnie na jakąś chorobę. Widzimy więc, że uleganie panice i wprowadzanie stresu – do walki o życie, który będzie się utrzymywał dni, tygodnie, miesiące jest najgorszym rozwiązaniem jakie możemy zaserwować swojemu organizmowi. Sami będziemy obniżać swoją odporność i może się stać to, czego się obawiamy, zachorujemy. Taki rodzaj samospełniającej się przepowiedni, tak baliśmy się zachować, że permanentny i długo się utrzymujący stres tak obniżył naszą odporność, że jak złapaliśmy wirusa to się poważnie pochorowaliśmy.
Dobra wiadomość jest taka, że są techniki, metody i sposoby pracy z własnym ciałem, które pozwalają pozbyć się długo utrzymującego się stresu – do walki lub zwiększyć moc układu odpornościowego, jeżeli stresogenny przychodzą do człowieka z zewnątrz przez długi czas i nie ma możliwości się od nich odciąć. Tak istnieje możliwość zwiększania mocy układu odpornościowego tak by dłuższy czas wytrzymał bez zagrożenia załamaniem. Te techniki są proste, szybkie do wykonania i nieuciążliwe w codzienny życiu warto je więc stosować jako psychoprofilaktykę i traktować jako psychologiczną toaletę. Takie ćwiczenia powinny wejść nam w nawyk niczym codzienne mycie zębów, dzięki czemu będziemy wzmacniali odporność organizmu, a nie ją nieświadomie obniżali.
Na początek warto sobie uświadomić, że uczucia które pojawiają się w sercu mają wpływ na odporność organizmu. Uczucia negatywne takie jak: frustracja, gniew, złość, lęk, strach, wysyłają do mózgu sygnał, że źle się dzieje, że mamy zły dzień. Mózg odpiera te informacje i wyzwala dostosowane do tego sygnału substancje chemiczne. Takie sygnały wywołują stres i organizm jest stawiany w stan wyjątkowy. Na krótką metę, gdy naprawdę nam coś zagraża to jest dobre bo wyzwolona adrenalina, kortyzol pozwalają nam dokonać czegoś czego być może się po sobie nie spodziewaliśmy obronić się przed napastnikiem albo uciec przed nim. Tak czy siak szybko potrafimy zareagować na stan zagrożenia. Nie jest to jednak dobry przepis na życie – być dzień w dzień w takim stresie. Cały potencjał organizmu w takiej sytuacji jest przeznaczony do walki i ochrony i nie wzmacnia układu odpornościowego i witalności organizmu. Jak widzisz nie chcesz tak żyć, bo jest to w dłuższej perspektywie bardzo destrukcyjne a może być nawet zabójcze. Ostatnie dni pokazują jak wiele osób jednak żyje w taki sposób będąc zupełnie nieświadomymi, że przez to jeszcze bardziej się narażają. Tacy ludzie stają się bardziej podatni na zachorowania, to ich w pierwszej kolejności łapie choroba, ich układ odpornościowy nie jest w stanie poradzić sobie z wirusem. Codzienny stres ich wyniszcza przez co stają się mniej odporni, mniej witali, częściej chorują i szybciej się starzeją.
Wszystko co trzeba zrobić to wprowadzić ciało w taki stan, by myślało: „Nie potrzebujemy już adrenaliny i kortyzolu, jest bezpiecznie, nie trzeba gotować się do walki lub ochrony”. W takim stanie organizm będzie pracował nad odpornością, witalnością i zdrowiem. Celem powinno być wypracowanie tak silnego układu odpornościowego, że bez strachu mogę przebywać w pracy, w sklepie na lotnisku gdyż wiem, że nie jestem podatny na złapanie grypy czy czegokolwiek innego. Drogą to tego jest uspokojenie emocji, które znajdują się w naszych sercach. Nie zmieniamy tutaj tego, co się znajduje na zewnątrz, a zmieniamy nasze sposoby reagowania na to, co przychodzi z zewnątrz. Wzmacniamy siebie i reagujemy świadomie. Robimy to, co najzdrowsze dla nas.