
Marzy mi się sytuacja, w której Kowalski ma świadomość i idzie do specjalisty po pomoc nie mając węża w kieszeni. Marzy mi się sytuacja w której Kowalski będzie wiedział, że te 100 – 200 zł za sesję jest doskonałą inwestycją, która zmieni jego życie. Czy tak się stanie? Nie wiem. Może zanalizujmy sytuację i zastanówmy się w tym artykule, dlaczego dziś w Polsce tak nie ma. Nie możemy tutaj winić Kowalskiego, gdyż cały system uczy go czegoś innego niż inwestowanie w swój rozwój i rozwiązywanie problemów osobistych. W końcu Kowalski płaci składki to można go zrozumieć, że dodatkowo nie chce wydawać pieniędzy na pomoc dla siebie.
Co więc robi Kowalski?
Idzie do przychodni, rejestruje się i czeka, a wiadomo jak jest trzeba czekać bo specjalista w przychodni ileś tylko osób może obsłużyć. To wszystko jest skomplikowane, zagmatwane i niezrozumiałe dla Kowalskiego. A co ja tu widzę? Widzę bardzo skomplikowany przepływ pieniędzy, najpierw w składkach pieniądze płyną do urzędu, później z urzędu do przychodni i dopiero od przychodni w postaci wypłaty do specjalisty. Wiesz czemu sprzyja taki obieg pieniądza? Zanikowi jakości pracy. Bo właściwie zaciera się fakt kto ci płaci, kto wkłada ci pieniądze do kieszeni. Taki Kowalski już nie za bardzo czuje, że to on płaci specjaliście, a i specjaliście może się wydawać, że to państwo mu płaci. Pieniądze nie lubią takiego obiegu. Pieniądze lubią szybkość i bezpośredniość. W bezpośrednich dealach wzrasta jakość, bo musi wzrastać, gdy wszystko widać jak na dłoni i wiesz za co płacisz. Skomplikowany obieg pieniądza, w który zaangażowane jest państwo pozbawia człowieka również odpowiedzialności za siebie, za swoje zdrowie. Człowiek myśli: „płacę składki więc jak coś to państwo się mną się zaopiekuje”, to jest tak zwane myślenie życzeniowe. Gdy ląduje w kolejkach by dostać się do specjalisty zaczyna rozumieć, że jego składki wcale nie decydują o szybkości i jakości jego obsługi. W sytuacjach podbramkowych i tak jest zmuszony iść do specjalisty prywatnie. Taki obieg pieniądza psuje również wolny rynek, gdyż ludziom wydaje się, że usługi związane z psychologią są za darmo lub powinny być za darmo. Więc jak słyszą cenę za sesję przewracają oczami.
W USA każdy sam płaci za swoje zdrowie czy to poprzez ubezpieczenie prywatne czy po prostu z własnej kieszeni więc rozumie jak odbywa się porzepływ pieniądza. Płaci i wymaga. To jest dobre dla klienta i dla specjalisty. Specjalista w takiej sytuacji musi być dobry, gdyż jeżeli nie będzie to rynek go zweryfikuje i zęby w ścianę. A w Polsce? Przepływ pieniądza jest tak skomplikowany, że ludzie przyglądają się temu, by te pieniądze po drodze gdzieś nie wyciekały i nie zajmują się jakością dostarczanych usług. A ta leci na łeb na szyję. Jeżeli kompetencje nie są decydujące to coś innego musi decydować. W życiu nie może być próżni. Specjaliści widzą, że w takich warunkach mogą skorzystać niezbyt się wysilając, nie rozwijając swoich kompetencji i nie rozwiązując swoich problemów osobowościowych.
Praca w przychodni, szpitalu czy na uczelni staje się dla nich miejscem takim jak szklarnia dla roślinki. Roślinka ma dobre warunki, ale nie ma szans na przeżycie poza szklarniowymi warunkami. Wiedza takich specjalistów staje się oderwana od rzeczywistości, a oni sami nie dostrzegają, że szklarniowe warunki wzmacniają w nich zależność. Dla nich najlepiej byłoby się odłączyć od przychodni, szpitali i uczelni, przestać robić te doktoraty i profesury otworzyć firmy, prywatne gabinety i dawać najlepsze usługi klientom. Niestety rynek jest tak ciężki, że wielu chce podpięcia pępowiną do państwowego źródła zasilania pieniędzmi. Efekt jest taki, że psychologia w Polsce się nie rozwija, a możemy obserwować wyścig specjalistów na kolejne dyplomy na uczelni, doktoraty itd. To na ludziach oczywiście robi wrażenie, bo jak masz doktora przed nazwiskiem to i do telewizji meinstreamowej cię zaproszą byś powiedział/a parę słów zwłaszcza jak jest to zgodne z linią ideologiczną. Na uczelniach psychologicznych za dużo jest ideologii. Specjalista nie powinien ulegać żadnej ideologii ani nie wychylać się w lewo, ani w prawo, powinien pozostać wierny nauce i nie zastanawiać się, czy tym z lewa czy z prawa będzie się to podobało.
„Kto bez winy niechaj pierwszy rzuci kamieniem” – byłem w tamtym miejscu, gdy zaczynałem swoją edukację. Sądziłem, że to dyplomy, ukończone uczelnie decydują o tym jakim specjalistą jesteś. Pamiętam jak jeździłem do swoich nauczycieli, nauczycielek się uczyć w ich szkołach. Męczyłem wciąż ich uszy pytaniami w stylu „Na jaką uczelnię warto iść”, patrzyli na mnie z politowaniem a wyraz ich twarzy mówił coś w stylu „małolat wciąż jest tak zależny, że nie wie, nie widzi na czym to wszystko polega”. Ich odpowiedź była zawsze taka sama: „Do żadnej, jak już coś to po wiedzę trzeba jechać do USA”. Teraz już wiem i widzę to, co oni, w jakimś stopniu przepracowałem swoją zależność. Rozumiem dlaczego do USA, bo tam jest prywatna praktyka, wolny rynek i każdy z własnej kieszeni płaci za usługi psychologiczne. A jeżeli tak jest to jakość musi być najwyższa, bo wymusza to rynek.
W Polsce wielu specjalistów chowa się na uczelniach, czy w przychodniach szukając szklarnianych warunków. Ja nie potępiam, powiem nawet, że rozumiem, byłem też tam gdzie oni. Teraz jestem po tej drugiej stronie i działam na wolnym rynku. Jestem dostawcą wielkiej wartości i uważam, że mam jako specjalista dużą wartość. Uważam, że moja praca jest potrzebna, ważna, cenna i ceniona przez innych, dlatego nie mam problemu z tym, że ją wysoko wyceniam. Pieniądze to tylko taka umowa obopólnej korzyści między mną i klientem. Moja praca przynosi korzyść innym i mi. Teraz widzę wyraźnie jaka jest różnica, jakie szkody osobowości wyrządza „szklarnia”. Wydaje się, że jest fajnie, jednak psychika dla rozwoju musi być frustrowana. W szklarni rozwiniesz się tylko na tyle ile cię podleje ten, który się tobą opiekuje. Brutalna prawda jest taka, że w byciu w szklarni chodzi o opiekę i ochronę, bardzo często w takiej sytuacji boisz się wyjść na zewnątrz, zaryzykować i zmierzyć się z życiem. Boisz się upadać, wstawać z kolan, podnosić się po porażkach i walczyć dalej. To jest trudne ja wiem. Tylko jaką wiedzę, ma ten, który jest w szklarni, a jaką wiedzę ma ten, który codziennie zmaga się z rzeczywistością i wszelkie swoje zasoby wiedzowe sprawdza w konfrontacji ze światem? Może tym pytaniem zakończę, niech to pytanie pracuje w tobie i przyniesie ci odpowiedzi.