Pracując nad sobą, rozwiązując swoje problemy często zmuszony/a jesteś zaglądać do nieświadomości by rozwiązywać konflikty wewnętrzne i to oczywiście trzeba zrobić. Warto jednak w drodze rozwoju odkrywać swoje zasoby. Zasoby mogą być różne, jednak dzisiaj skupmy się na zasobach jakimi są rodzice. Oczywiście należy przepracować to, co było złe w relacji z rodzicami, ale też masz widzieć to, co było dobre. Czym więcej się rozwijasz, czym więcej rozwiązujesz problemów związanych z dzieciństwem tym więcej dobrych rzeczy dostrzegasz w rodzicach. To jest naprawdę fantastyczne w rozwoju osobistym. Jeżeli miałeś/aś bardzo trudne i nieszczęśliwe dzieciństwo zapewne będzie ci trudno znaleźć zasoby w rodzicach, w takiej sytuacji udaj się na terapię, terapeuta będzie twoim zasobem.
Ja kiedyś również nie potrafiłem dostrzec zasobów, które dali mi rodzice. Dziś widzę ich bardzo wiele, i widzę jak te zasoby pomagają mi na wielu polach od życia zawodowego do miłosnego. Po krótce je omówię, żeby rozjaśnić sprawę z zasobami. Mój ojciec był moim pierwszym trenerem, nauczył mnie pisać i czytać przed tym jak poszedłem do szkoły, bo miałem do tego predyspozycje ( trochę przesadził bo można było z tym poczekać ) dzięki temu nauczył mnie nawyku pracy, radości z pracy, traktowania pracy i nauki nowych rzeczy jako rozwoju. Dziś w mojej działalności zawodowej korzystam z tego zasobu, zobacz dziś niedziela a mi się chce napisać tego posta i piszę go bez żadnej niechęci. Czyli jak widzisz fajnie bo pracujesz, a pracy nie traktujesz jako pracy a raczej jako rozwój. Dzięki temu, że ojciec pracował ze mną w dzieciństwie pracę traktuję jako rozwój i doceniam siebie w pracy, potrafię rzetelnie ocenić swój wkład w rozwój instytucji, swoje mocne i słabsze strony. Nie jestem więc podatny na mobbing szefa, mam większy dystans do autorytetu szefa, gdyż mam szacunek do siebie i wgląd w swoje zasoby.
Podam jak to wyglądało w praktyce. Kiedyś pracowałem na etacie jako specjalista. W prace wkładałem całe serce, zasoby finansowe pakowałem w szkolenia bo w tamtym czasie pracowałem głównie dla idei, powołania ( nie żebym teraz nie pracowałem zgodnie z ideałami moimi, jednak teraz pieniądze muszą się zgadzać ), robiłem mnóstwo dodatkowych zadań ponad moje obowiązki służbowe i nagle szef oznajmił mi, że jakieś cięcia etatów i że mi obetnie pół etatu. Bardziej w takiej rozmowie spodziewałem się podwyżki a nie obcięcia etatu. Szanując swój dorobek, wiedzę, zasoby specjalistyczne poprosiłem o odprawę i złożyłem wymówienie. Zdałem sobie w tym momencie sprawę, że w tej instytucji nie liczy się pasja, włożona praca, specjalistyczne umiejętności a jakieś układy, układziki i jakieś inne toksyczne układy. Trzeba wziąć pod uwagę fakt, że to było mocno feministyczne środowisko i jako facet byłem do odstrzału. O tym troszkę więcej w dalszej części też napiszę.
Moja mama wychowała mnie dając mi przekaz będziesz wspaniałym mężczyzną ( czasami przesadzała, ale dziś pisze o zasobach ). Ona wraz z ojcem nauczyli mnie, że choćby nie wiem co się działo zasługuję na szacunek. I teraz ten zasób objawia się w ten sposób, że mam szacunek do siebie, godność i honor są dla mnie jednymi z najbardziej znaczących wartości. W relacjach miłosnych nigdy nie wszedłem pod pantofel, gdyż cenię sobie relacje partnerskie a będąc niżej od partnerki straciłbym godność i honor, a co za tym idzie szacunek do siebie. Jestem zgodny ze swoim „ja” i kiedy partnerka próbuje mnie poprzez jakieś gierki, manipulacje pozbawić mojego „ja”, uzyskać nade mną kontrolę walczę o swoje „ja”. Miłość to rozmowa najgłębszej istoty kobiety i mężczyzny, komunikacja ich „ja”. Wszelkie gry są dla mnie raniące, ale jednocześnie bardzo rozczarowujące. Straciłem wiele miłości, ale nigdy nie wyrzekłem się swojego „ja”. Jak ukochana działa na mnie tak, że naprawdę się we mnie gotuje mówię po prostu szczerze jak się rzeczy mają. Jak nie zmienia swojego zachowania i celowo chce ranić, manipulować jestem gotowy odejść. Miłość nie może usprawiedliwić destrukcji osobowości i zniszczenia własnego „ja”.
Wróćmy jeszcze do tego feminizmu. Obserwujemy dziś w dużej mierze upadek faceta i kobiety walczące z facetami ( doświadczyłem tego pracując w feministycznym środowiskami, chociaż z wieloma kobietami mam wspaniałe relacje i z wieloma współpracuję w firmie ). Zauważyliśmy to już parę lat temu więc w archiwum tego bloga można znaleźć o tym artykuły. Temat w swojej książce podjął psycholog społeczny Philip Zimabardo. Główną tezą Zimbardo, z którą w firmie się zgadzamy jest nadmierna stymulacja facetów przez Internet, który powoduje zanik umiejętności interpersonalnych ( pisałem o tym trzy artykuły wstecz zdaje się ). Właśnie szykujemy szkolenie dla nauczycieli grup młodzieży płci męskich i w dużej mierze na tym temacie będziemy się koncentrować. Tutaj w tym artykule chciałbym zaapelować do kobiet, by nie walczyły z mężczyznami, a zaczęły z nimi współpracować. By nie prowadziły tych swoich gierek w miłości, bo z nich pokiereszowani wychodzą obydwoje ukochani, a często kończy się to rozstaniem i nieszczęściem obojgu. Współpraca mężczyzny i kobiety stwarza możliwość szczęśliwego małżeństwa i życia oraz wychowania wspaniałego syna ( prawdziwego mężczyzny ) i córki ( prawdziwej kobiety ).
Poniżej zamieszczam link do krótkiego wykładu P.Zimbardo o przyczynach upadku facetów
https://www.ted.com/talks/zimchallenge?language=pl#t-57410