Pracownicy socjalni napotykają w swojej pracy mnóstwo problemów wynikających z konfliktu między realizowaniem procedur a wspieraniem psychologicznym rodzin. Pracownicy socjalni często narzekają, że podważana jest zasadność stosowania procedur przez sądy, niechęć angażowania się w czynności przez Policję. Pracownicy socjalni czują się zagubieni i sfrustrowani, gdyż nie wiedzą na czym się oprzeć. Stosując procedury, sądy zarzucają im, że nie kierują się dobrem rodziny, nie stosując się do procedur oskarżani są o zaniedbywanie obowiązków zawodowych.
Co za tym wszystkim stoi?
Ten artykuł pisany jest po to, by dotrzeć do źródła problemu i odpowiedzieć na pytanie – dlaczego tak się dzieje. Za tym wszystkim stoi brak odpowiedzialności ludzi znajdujących się na marginesie społecznym. Ten brak odpowiedzialności jest podtrzymywany ( być może nieświadomie ) przez ludzi u „góry”. Brak odpowiedzialności przejawia się postawą u dołu i u góry – „Ci ludzie są biedni, chorzy, nie radzący sobie, bezradni, więc muszą być pielęgnowani jak dzieci przez dorosłych lepiej wiedzących, co dla nich jest dobre”. To podejście rodzi szereg konsekwencji społecznych – mianowicie ludzie z marginesu nie biorą odpowiedzialności za swoje czyny, a czyny uderzające w innych ludzi, rodzinę i społeczność usprawiedliwiają chorobami, biedą, nieporadnością budując w umysłach innych ludzi obraz siebie jako człowieka specjalnej troski. To pozwala unikać im konsekwencji czynów uderzających w innych.
Człowiek taki staje przed sądem, policjantem i tłumaczy mu, że uczynił to, gdyż ma takie problemy, iż postępuje nieracjonalnie. Jako specjaliści oczywiście rozumiemy problemy tego człowieka, rozumiemy, że ten człowiek potrzebuje specjalistycznej pomocy, jednak stoimy na stanowisku, że człowiek ten, aby mógł zacząć podnosić się z kolan musi przyjąć odpowiedzialność za siebie. To znaczy musi przyznać – „tak to ja zrobiłem wszystkie te niszczące destrukcyjne rzeczy i chcę zmiany”.
Uwalnianie od odpowiedzialności odziera człowieka z godności i zabija jego ducha. Człowiek traci perspektywę i granicę. Zaopiekowany jak dziecko rezygnuje z niezależności i wymaga, by się nim zajmowano. Oczywiście wymaga, by jako „dziecku” wybaczano mu jego szkodliwe czyny. W jego percepcji opiekujące się nim służby mają grozić tylko palcem jak dziecku. W jego infantylnej perspektywie nie podlega ograniczeniom społecznym, prawnym. Takie podejście ludzi z marginesu społecznego ma ogromny wpływ na resztę społeczeństwa także specjalistów pracujących w pomocy społecznej. Jeżeli nawet „góra” pilnująca prawa nie wyciąga konsekwencji prawnych wobec ludzi z dołu, nie dając im prawa ludzkiego do odpowiedzialności jednostki, to „dół” nie czuje się za nic odpowiedzialny. Upadek duchowy sprawia, że ludzie z dołu czują się „nic nie wartym puchem”. Ludzie ci nie czując granic dopuszczają się coraz bardziej destrukcyjnych czynów, aktów przemocy, wyniszczania się przez środki psychoaktywne.
Społecznie ludzie nie są ciągnięci do góry przez elity, a góra poprzez rozmywanie granic ciągnięta jest w dół. Tak oto margines poszerza się, a w dzielnicach biedy w jednostkach duch upada. Mając dobre intencje „góra” spycha margines jeszcze bardziej na dno, a ten margines ciągnie „górę” za sobą jako opiekuna i „rodzica”.
Receptą do wyjścia z tego błędnego koła jest świadomość, że każdy człowiek może rozwiązać swoje problemy i dźwignąć się z dna, jeżeli przyjmie odpowiedzialność za swój los. Odpowiedzialność wiąże się z przyjęciem konsekwencji swych czynów. Nawet jeżeli to ma być kara, to daje człowiekowi na dole poczucie sprawstwa. Nie zabija ducha tego człowieka, nawet jeżeli ten człowiek zostanie zrzucony na dno. Człowiek świadomy sprawstwa może od tego dna się odbić i o własnych siłach wydźwignąć się oraz pracować nad ulepszeniem swego życia. Ludzie pracujący z problemami marginesu, nie tylko pracownicy socjalni, ale ludzie u góry sędziowie, politycy, włodarze muszą zrozumieć, że nadopiekuńczością pozbawiają tych ludzi ducha, demoralizując ich jeszcze bardziej („ jeżeli nie odpowiadam za swoje czyny mogą robić, na co mam ochotę” – myślą ludzie z marginesu ). Trzeba również rozumieć, że pomagając ludziom na dole, musimy pamiętać o zabezpieczaniu innych członków społeczności. Nie można usprawiedliwiać krzywd dokonywanych na innych problemem biedy. Nawet człowiek biedny może mieć swoją godność, choć oczywiste jest to, że bieda demoralizuje. Celem jest pomaganie w wydźwignięciu się w górę ludziom z marginesu. Inwestujemy w ducha i oddajemy odpowiedzialność każdej jednostce. Specjalistycznie jako profesjonaliści pokazujemy jak brak odpowiedzialności, infantylność, zależność, problemy psychologiczne trzymają ludzi na dole i nie pozwalają im rozwiązać problemów emocjonalnych.
Podsumowując: wszyscy pracujący z marginesem społecznym powinni stosować zasady podobne do pracy z dziećmi: miłość i konsekwencja, empatia i uczenie granic, wsparcie i wymagania – pamiętając, że choć większość tych ludzi znajduje się w perspektywie dziecięcej są osobami dorosłymi i muszą ponieść konsekwencje osób dorosłych. Miłość ma się przejawić w chęci pomocy, a nie uwalnianiu od poniesienia konsekwencji czynów karalnych. Miłość oznacza, że człowiek daje drugiemu człowiekowi możliwość doświadczenia konsekwencji swych wyborów. Tak przejawia się szacunek do wolności drugiego człowieka. Empatia to rozumienie, dlaczego ten człowiek tak postępuje i rozumienie, że jeżeli nie przejmie odpowiedzialności za swe czyny, to duch tego człowieka nie zacznie wzrastać. Granice są potrzebne wszystkim, by poczuć pewność do poruszania się w rzeczywistości i nie pogubić się. Wymagania dają perspektywę drugiej osoby, człowiek rozumie, że żyje dla swojej przyjemności w konkretnej rzeczywistości, także innych osób i musi brać pod uwagę również potrzebę przyjemności innych ludzi. Wsparcie ma inspirować do rozwoju, a nie utrzymywać w zależności, w dziecięcej roli.