Zdobyć cele. Rozwinąć swoja karierę. Dotrzeć na szczyt. Znamy wszyscy te hasła i są one dobre i nie namawiam, by firmy nie motywowały tak swoich pracowników. Piszę tego arta, by zwrócić uwagę na kluczową rzecz, która umyka tym, którzy zajmują się motywowaniem i coachingiem pracowników. Bez przejęcia odpowiedzialności za siebie, za swoje życie nawet najlepsze i często realistyczne cele nie mogą być zrealizowane. Prosto mogę powiedzieć, że w pracy z pracownikiem trzeba sprawić, by on chciał zdobyć swoje cele. Chciał całym sobą. To wydaje się dość jasne, jednak wcale nie jest tak oczywiste. Co innego jak ktoś ma cele wyobrażone, które raczej są sferą marzeń, a co innego jak ktoś jest ugruntowany całym sobą w pragnieniu zdobycia tych celów. To jest bardzo ważna, ba wręcz najważniejsze, a bardzo często w coachingu ludzie podchodzą do tego jako oczywistej oczywistości co nie jest takie oczywiste. I później mamy brak efektów, słaba jakość pracy pracowników, rotacje wewnątrz firmy i inne rzeczy, które nie sprzyjają wzrostowi jakości pracy. Ludzie pracujący z ludźmi wewnątrz firmy poprzez powierzchowne podejście do procesu relacji specjalistycznej powodują nieświadomie, że pracownik uzależnia się od relacji z coachem. Potrzebuje ciągłego prowadzenia. Relacja przyjmuje niezdrowy charakter: coach wchodzi w role rodzica, a pracownik w role dziecka. Z takiej pozycji nie da się osiągać wyznaczanych celów, a rozmowa bardziej zaczyna przypominać snucie marzeń na jawie. Jest miło dla coachujacego i coachowanego jednak nic z tego nie wynika. Prowadzący cieszy się, że może się kimś opiekować ( ma dowód, że jest potrzebny w firmie ), prowadzony cieszy się, że jest prowadzony ( ma kogoś kto się nim opiekuje i nie musi przyjmować odpowiedzialności za siebie ). I tak sobie to wszystko trwa, tylko nierozwiązany jest podstawowy problem przejęcie odpowiedzialności za siebie przez pracownika. Funkcjonuje on w perspektywie od wypłaty do wypłaty, licząc, że do końca jego dni ktoś będzie prowadził go za rączkę. Coaching nie spełnia więc roli jaką powinien spełnić. Zamiast osadzać człowieka na ziemi, by mógł o własnych nogach pójść po cele, wystrzeliwuje go w mentalne wyobrażenia o marzeniach. To nie jest dobre i decyduje o tym kierunek pracy. Należy przede wszystkich pamiętać i osadzeniu w rzeczywistości i o tym co może pracownik zrobić na polu rzeczywistości opierając się na swoich zasobach. To jest raczej powolne budowanie kompetencji osobistych niż wyznaczanie dalekiej podróży do wymarzonego celu. Powolne, rzetelne budowanie osoby. Nawet jeżeli ta budowa jest mniej przyjemna ( zwykle jest mniej przyjemna ) niż marzenia, to jest efektywna. Dlaczego więc tak wiele osób pracujących z ludźmi popełnia błąd budowania w nich iluzji? To jest po pierwsze bardziej przyjemne, po drugie taka relacja uzależnia. Jeżeli prowadzący jest zafiksowany na władzy to niezwykle mocno będzie pragnął pompować sobie ego poprzez zależnych pozbawionych odpowiedzialności, którzy pragną złożyć odpowiedzialność za swoje życie w jego ręce. Prowadzący może czuć się kimś niezwykłym niemal Bogiem, w tej zaburzonej, toksycznej relacji, a tymczasem efektywność pracy, profesjonalizm odpływają w zapomnienie. W firmie tworzą się relacje, w której dwie osoby kompensują sobie swoje braki w osobowości pod przykrywka pracowania dla firmy. Ci, którzy tworzą kadry muszą zapewnić najlepsze szkolenia, dla tych którzy pracują z ludźmi, by ci nie wchodzili w toksyczne relacje, niszcząc siebie, innych i efektywność działania firmy.
Odpowiedzialność to konieczność
Written by dsmaster.pl on 21 sierpnia, 2015 – 10:03
Posted in