
Stanfordzki eksperyment więzienny przeprowadzony w 1971 roku, w którym 18 studentów wcieliło się w rolę więźniów i strażników pokazał nam jak bardzo możemy wejść w rolę i w niej się zatracić. Eksperyment wymknął się spod kontroli i sam Zimbardo w pewnym momencie wszedł w rolę naczelnika więzienia. Sytuację uratowała jego partnerka, która domagała się przerwania eksperymentu, gdy sadyzm studentów odgrywajacych rolę strażników tak narósł, że zaczęły pojawiać się wątki seksualne (zmuszanie studentów pełniących rolę więźniów by naśladowali kopulowanie wielbłądów).
Partnerka Zimbardo musiała postawić sprawę na ostrzu noża i przedstawiać Zimbardo ultimatum: albo ona albo kontynuowanie eksperymentu. Można powiedzieć, że to ona uratowała grupę studentów przed szkodami psychicznymi odwołując się do serca i emocjonalnej strony twórcy eksperymentu. Eksperyment Stanfordzki pokazuje nam jak ważne jest, aby grupy ludzi prowadzić rozwojowo i aby lider indywidualnie znajdował się powyżej drugiego poziomu. Lider musi więc przepracować swój wewnętrzny problem z autorytetami. Eksperyment udowodnił, że nie mając przepracowanego problemu z autorytetami, będąc wychowanymi w rodzinach autorytarnych bez refleksji wchodzimy w rolę katów i ofiar. Role te opierając się na wzorcach skryptowych zepchniętych do nieświadomości oraz społecznych stereotypach dotyczących ról.
Historia również pokazała nam to, co zadziało się podczas eksperymentu więziennego. Hitler zarządzał ludźmi odwołując się do podziału ról – kat i ofiara. Wzorce rodzinne Niemiec czasu przedwojennego opierały się sadyźmie ojca (kata) i masochiźmie ofiar (matki i dzieci). Wzorce te wniknęły głęboko w strukturę osobowości i w strukturę społeczeństwa w postaci stereotypowych ról pełnionych w rodzinie i społeczeństwie. Człowiek znajdujący się w roli na przykład strażnika w obozie koncentracyjnym odwoływał się właśnie do tych zapisanych wzorców. To właśnie wyjaśnia tłumaczenie Niemców: „Ja tylko wykonywałem rozkazy”. W rozumieniu tych ludzi, oni tylko starali się dobrze wykonywać powierzoną im rolę. A że to wiązało się z gazowaniem i paleniem ludzi w piecach, no cóż taka była rola i trzeba było się wywiązać.
Zarówno eksperyment więzienny jak i historia, która jest wielką nauczycielką pokazują, że każdy człowiek może stać się potwornym katem, lub zniewoloną ofiarą, jeżeli nie przepracował wzorców związanych z autorytarnym wychowaniem w rodzinie, oraz w swoim osobistym rozwoju i dojrzewaniu nie rozprawił się ze społecznymi stereotypami. Trzeba więc w rozwoju wyjść ponad drugi poziom, przepracować swój wewnętrzny problem z autorytetami i otworzyć zranione, złamane serce. Tak jak Zimbardo przed zatraceniem w tym eksperymencie uratowała partnerka i miłość, tak każdego człowieka miłość może uratować wejściem w destrukcyjne role kata czy ofiary.
Władza potrafi upoić człowieka, gdyż odwołuje do pierwotnego wzorca wszechmocnego ojca mającego wszelkie zasoby i kontrolę nad innymi. Tylko dojrzewając i wychodząc ponad drugi poziom można zobaczyć swoje władcze tendencje do kontrolowania i zadawania cierpienia innym ludziom. Mając wnioski z eksperymentu stanfordzkiego oraz z historii możemy spojrzeć innym okiem na sytuację ostatniego roku związaną z koronawirusem. Hitler obsadzając podwładnych w rolach żołnierzy, strażników wskazał ofiary Polaków, Romów, Żydów i inne nacje, które przyniosły społeczeństwu wszawicę oraz były roznosicielami grypy Hiszpanki. Jasno więc obsadził role ofiar, by Niemcy w roli katów mogli łatwo racjonalizować swój sadyzm.
W sytuacji obecnej rządzący nami nie wskazują wprost ofiar jednak motywują wykonawców rozkazów do bardziej sadystycznych działań propagandą medialną, iż każdy człowiek nie stosujący się do rozporządzeń zabija innych. Ta propaganda w zderzeniu z racjonalnym krytycznym myśleniem traci całkowicie swoją moc, jednak cała sztuczka polega na tym, by wyłączyć racjonalne krytyczne myślenie ludzi. Fakty są takie, że w 2020 roku w Polsce na koronawirusa zmarło trochę ponad 5 tysięcy ludzi, co jest liczbą podobną do corocznych zgonów na grypę. W 2020 roku na inne choroby zmarło 75 tysięcy ludzi więcej niż w roku 2019. Było to spowodowane brakiem dostępu do szpitali i leczeniem zdalnym poprzez teleporady. Myśląc racjonalnie i krytycznie widzimy więc, że nadal inne choroby cywilizacyjne takie jak rak czy białaczka są bardziej śmiertelne i nie powinniśmy zaniedbywać ich leczenia.
Co się jednak zadziało?
Ludzie u władzy i doradcy rządowi tak weszli w rolę zarządzających walką z koronawirusem, że wszystko poza koronawirusem niemal przestało mieć znaczenie. Autorytarna władza tak jak było w Niemczech za Hitlera zawsze chce wykorzystać pandemię to zwiększenia kontroli na społeczeństwem. Mając w sobie nieprzepracowane wzorce autorytarnego rodzica człowiek zawsze będzie chciał sięgnąć po kontrolę nad innymi. Ta kontrola rządzącym może się tak spodobać, że nigdy nie będą chcieli oddać ludziom swobody życia. A można to robić poprzez podkręcane lęku i wskazywanie zewnętrznego zagrożenia lub winnych, którzy powinni stać się ofiarami i ponieść karę za krzywdy, których doświadczamy. Oczywiście nigdy nie mogą ponieść konsekwencji ci, którzy te szkody spowodowali czyli zarządzający, więc gniew przekierowuje się na winowajców zastępczych by sadyzm społeczny mógł znaleźć ujście.
Czy jest jakieś rozwiązanie skoro rządzący są upojoni kontrolą i czerpią sadystyczną przyjemność z gnębienia ludzi?
Sadystyczny zarządzający sam tego nie przerwie jeżeli nie ma kontaktu ze swoją emocjonalną częścią, jeżeli ma zamknięte serce. To ludzie muszą dojrzewać, wzrastać i mówić jakże potężne słowo „NIE”. Jeżeli człowiek nie powie „NIE” sadysta będzie coraz bardziej się nakręcał sądząc iż ofiara czerpie masochistyczną przyjemność z gnębienia. Sadyzm i masochizm to dwie różne strony tej samej monety. Sadysta ma również stronę masochistyczną tak jak masochista sadystyczną. Rozwiązaniem jest więc wyjście z gry kat – ofiara. Wyraźnie komunikowanie „NIE”, „STOP”, „Nie biorę udziału w tej grze”, „Nie ma mojej zgody na to”.
Zobaczmy jak my już zapętliliśmy się w tej grze. Pozamykane zostały bezprawnie interesy ludzi, a przedsiębiorcy są gnębieni tylko dlatego że zarządzający wydaje co chwile nowe rozporządzenia, a sadystyczni wykonawcy rozkazów skrzętnie je wykonują. Łamana jest konstytucja, wolności obywatelskie, sądy wydają wyroki przyznające rację poszkodowanym a aparat państwa nadal nie chce zaprzestać gnębienia ludzi. Wyraźnie im się to spodobało i mocno weszli w rolę. Racjonalne myślenie u nich nie działa więc nie wahają się łamać prawa. Racjonalizują swoje zachowania tym, że nie stosujący się do rozporządzeń zabijają ludzi, co oczywiście nie ma nic wspólnego z faktami i liczbami.
Rozwiązaniem jest więc wyjście z tej gry. Zarządzający i wykonawcy rozkazów widać, że mocno weszli w rolę, szczególnie zarządzającym się spodobało. Człowiek indywidualnie powinien więc podnosić się w rozwoju, pilnować, by nie być na drugim, jeszcze gorzej na pierwszym poziomie. Praca własna polega na dokonywaniu codzienne autoanalizy czy jest się w roli ofiary, w pozycji zależności. Należy trzymać kontakt z własnym sercem i nie pozwalać, by ono zamykało się na relacje z innymi. W komunikacji należy stosować asertywność i wyraźnie jednak bez przemocy artykułować sprzeciw wobec łamania prawa, ograniczania wolności, które są zapisane w konstytucji. Praca własna to także poradzenie sobie z własnym problemem z autorytetem. W tej sytuacji można wykonywać pracę własną zastanawiając się, co bym zrobił/a, gdyby autorytet ograniczał moją wolność, pozbawiał mnie praw, znęcał się nade mną, poniżał mnie, mobbingował, robił ze mnie ofiarę itepe itede. Takich symulacji w głowie można robić wiele wizualizując różne sytuacje problemowe. Należy w takich wizualizacjach znajdować konstruktywne rozwiązanie tych problemów, tak aby wolność, prawa naturalne, granice osobiste były respektowane i uszanowane.
Praca indywidualna nad dojrzewaniem i wchodzeniem na wyższe poziomy rozwoju zaowocuje tym, że jako zbiorowość będziemy mieli większe wymagania w stosunku do liderów, którzy nami menedżerują. Nie będzie się już liczyło kto jest większym kombinatorem, bardziej bezwzględnym w rywalizacji, potrafiącym sprzedać i zdeptać innych w drodze na szczyt. Będzie się liczyło to, kto potrafi najlepiej współpracować z innymi, kto bardziej będzie wspierał rozwój ludzi, którym przewodzi.