W trzeciej części serii artykułów pt. Balans życiowy przyjmujemy na potrzeby tego artykułu, że człowiek ma rozwiniętą sferę osobistą i miłosną a zupełnie zaniedbana jest sfera zawodowa. W takiej sytuacji człowiek ma rozwiniętą osobowość, dba o psyche i somę, ma otwarte serce i osobę, która autentycznie go kocha, jednocześnie człowiek taki nie rozwija się zawodowo. Jak zapewne już wiesz z pierwszej i drugiej części gdy jedna ze sfer kuleje to będzie destrukcyjnie wpływała na dwie pozostałe. Człowiek, który ma rozwiniętą osobowość zdaje sobie sprawę, że ma potencjał i zasoby, by rozwijać swoją karierę, jednocześnie albo utknął w swojej strefie komfortu, albo głębsze problemy jak lęk czy traumy nie pozwalają mu rozwinąć skrzydeł. Człowiek, który wie, że może więcej, a jednocześnie ma blokady przed ruszeniem do przodu jest coraz bardziej sfrustrowany. Ta frustracja zaczyna wylewać się na dwie pozostałe sfery życia.
Człowiek nie potrafiący pokonać swoich blokad może projektować problemy na innych, może wykonywać kompulsywne działania, może obwiniać innych za swoją sytuację zawodową (czy to korporacje wyzyskujące ludzi czy to bezduszny rząd bezwzględnie okładający podatkami). Człowiekowi takiemu ucieka jednak najważniejsza rzecz, w sytuacji, gdy staje twarzą w twarz ze swoimi ograniczeniami odwraca się na pięcie i biegnie zajmować się innymi sprawami, gdyż nie ma siły i odwagi zmierzyć się z problemami, które znajdują się w cieniu codziennego życia.
Marzeniem człowieka jest robić to, co się lubi lub jeszcze lepiej to, co się kocha i zarabiać na tym. To jest ten ideał, który tak niewielu zrealizowało. Wykonując zawód lub zarobkując robiąc to, co ci sprawia frajdę, co cię fascynuje cały czas się rozwijasz i praca przestaje być pracą. Człowiek jest więc szczęśliwy robiąc zawodowo to, do czego czuje wewnętrzny pociąg. To, że czujesz pociąg do pewnych działań wcale nie oznacza, że wszystko będzie łatwe i przyjemne na drodze zawodowej. Na tej drodze jest wiele problemów i upadków, jest jednak to, czego nie można znaleźć w pracy, w którą nie wkłada się duszy – tym czymś jest ekscytacja. Pracujesz, masz problemy, jednocześnie twoje życie wypełnia ekscytacja. Ekscytacja bardzo pozytywnie wpływa na dwie pozostałe sfery życia. Można powiedzieć, że je zasila i sprawia, że jeszcze bardziej rozkwitają. Ekscytacja to jedna sprawa, druga sprawa to finanse. Pracując z pasją, wkładając w pracę całą duszę masz o wiele większą szansę na to, że zostaniesz zauważony/a jako jednostka wybitna, wybijająca się, ponadprzeciętna i awansujesz lub jakaś inna dźwignia wyniesie cię znacznie wyżej niż znajdujesz się teraz. Nie wkładając w pracę duszy masz na to szanse prawie zerowe. Awans, wyniesienie wyżej oznaczają rozwój i zwiększenie zarobków. I tak przyrządzasz dwie pieczenie na jednym ogniu, w dodatku zabezpieczasz pozostałe sfery życia. Chcę tutaj wyraźnie zaznaczyć, że jestem świadomy, że na pewnych etatach jest to po prostu niemożliwe.
W sytuacji, gdy jesteś w firmie, która nie docenia rozwoju pracownika, jego zaangażowania, wybitnych osiągnięć nie pozostaje ci nic innego jak zmienić pracę. Chcąc się rozwijać musisz znaleźć taką pracę, w której za zaangażowaniem będzie szedł rozwój zawodowy i podniesienie twojej pensji. Praca, w której jesteś karany/a za rozwój, w której liczą się znajomości i układy, w której promowani są pociotki i znajomi to zła praca i tam spełnienia zawodowego nie znajdziesz. Byłem w takich miejscach, pracowałem, rozwijałem się i nic nie zwojowałem. Nie możesz się kopać z koniem. Trzeba być świadomym, że jak jesteś na etacie to pracujesz na sukces i marzenia właściciela firmy, możesz jednak liczyć, że jak będziesz przyczyniał/a się do jego bogacenia i prosperity to jakiś procent tego bogactwa przypadnie tobie i przyczyni się do twojego prosperity.
Co się stanie jak człowiek odnoszący sukcesy w sferze miłosnej i osobistej nie będzie się rozwijał w sferze zawodowej?
Człowiek, który zawodowo utknie w miejscu, które go nie satysfakcjonuje będzie popadał w coraz większą frustrację. Mogą się również nie zgadzać finanse, a w tej sytuacji ani siebie ani relacji miłosnej rozwijać nie można. Gdy na pierwszy plan wychodzą egzystencjalne kwestie przetrwania to inne kwestie przestają mieć znaczenie. Człowiek taki frustrację może wylewać przy stole siedząc z rodziną/znajomymi podlewając ją obficie wysokoprocentowymi trunkami, co nie jest praktyką rzadką w naszym kraju. Stres i kompulsywne zachowania nie będą sprzyjały zdrowiu, kondycji tak fizycznej jak i psychicznej. Nawet rozwijając hobby ze sfery osobistej człowiek nie będzie w stanie pozbyć się frustracji. Może oczywiście łudzić siebie i innych, że przyjdzie czas, że zmieni pracę, lub otworzy własny interes i będzie wreszcie robił, to co lubi/kocha, jednak wszyscy wokół będę widzieli, że staje się coraz większym bajkopisarzem, a jego scenariusze na życie coraz bardziej podchodzą pod kategorię SF. Człowiek marzący o tym, że będzie zarabiać na hobby, na pasji sam siebie wciska w perspektywę dziecka, które marzy, ale czuje się niedorosłe, niedojrzałe, nie dość silne by marzenia przekuwać w rzeczywistość. Dla psychicznego dobrostanu jest lepiej nie zajmować sobie głowy takimi marzeniami i nie marzyć w ogóle, jeżeli mają to być tylko infantylne dziecięce marzenia. Jak masz marzenia, jednocześnie wiesz, że teraz nie masz siły i zasobów by je realizować, lepiej zająć się twardą rzeczywistością i realizować mniejsze rzeczy. Człowiek, który mówi, że coś zrobi i nie robi tego, nie tylko traci szacunek innych, ale traci szacunek sam do siebie. Człowiek taki wie, że nie może sam sobie ufać. I może nawet mówić, że wszystko się zmieni, gdy wygra w lotto, ale wewnętrznie będzie czuł, że boi się sięgnąć po to, o czym skrycie lub otwarcie marzy.
Marzenia mają to do siebie, że się nie spełniają. Spełniają się twarde zamierzenia, które zamieniają się w konkretne działania. Człowiek nie znajdujący oparcia w sobie, w swoim ciele, nie będzie stanowił oparcia dla drugiej osoby w związku. Zawsze w życiu pojawią się chwile, gdy jedna ze stron będzie w jakiejś trudnej sytuacji, problemie, kryzysie a nie znajdując oparcia w partnerze srogo się na nim zawiedzie. To będzie nadwyrężało miłość. Serce potrzebuje oparcia w ciele. A relacja miłosna potrzebuje oparcia w ludziach. Sfrustrowany człowiek nie znajdzie również oparcia w rozwoju osobistym, gdyż czy będzie tego chciał czy nie dojdzie w tym rozwoju do takiego momentu, w którym wszystko będzie się składało w jedno. I zrozumie, że celem rozwoju osobistego było zawsze to, by mógł robić na tym świecie to, co chce robić. By mógł zarządzać własną rzeczywistością tak jak chce. By mógł wybierać i podążać drogą, jaką chce iść. Człowiek, który dojdzie do takiego momentu, a nie chce zmierzyć się ze swoimi ograniczającymi przekonaniami, blokadami, wzorcami musi zawrócić i przestać się rozwijać. A jak się nie rozwijasz to się cofasz. I wtedy pojawią się poważne problemy w każdej sferze życia.
Praca nad sferą zawodową
– po pierwsze zabezpieczyłaby człowieka przed wypaleniem i stagnacją, gdyż wybrałby pracę, która czyniłaby każdy dzień ekscytującym
– po drugie zabezpieczyłaby pozostałe dwie sfery, gdyż żaden dynamit w postaci konfliktów i frustracji wewnętrznej ( z powodu braku spełnienia zawodowego ) nie zostałby pod nie podłożony.